Zeblaze Vibe 8 — „mamy Fenixa w domu”.

Zeblaze Vibe 8 — „mamy Fenixa w domu”.

Pierwszy raz mam do czynienia z tak działającym na mnie produktem. Z jednej strony brzydzę się, bo jest to bezczelna kopia, która ma na pierwszy rzut oka udawać produkt premium. Ktoś w końcu zapłacił niemałe pieniądze projektantowi za zrobienie kształtów, które będą się jednoznacznie kojarzyć z ich produktem, a po wszystkim wchodzi cały na biało Zeblaze, i sobie to po prostu kradnie. Z drugiej strony jestem pod wrażeniem, za jak niskie pieniądze (o jakiej dokładnie mówimy kwocie, wspomnę na koniec tej recenzji, bo jest to wręcz niebywałe) można dostarczyć kawał naprawdę ciekawej elektroniki. Zeblaze VIbe 8 to szczyt chińskiej szkoły „inspiracji”, która za nic ma sobie prawo do własności intelektualnej i ściąga wszystko jak leci. Czy jednak można nazwać ten zegarek pełnoprawnym sportwatchem? Na jakie funkcje można w nim liczyć, i czy całość ogólnie działa? Zaraz pokażę Wam jakie drobne oszustwa zostały w nim zastosowane, żeby udawać produkt z najwyższej półki, oferując ułamek jego funkcjonalności.

Design obudowy z topowego Garmina
Vibe 8 to sprzęt mający swoją obudową imitować Fenixa 8, i nie ma co na ten temat dyskutować. Umieszczenie śrub, kształt koperty, bezela i nacięć na nim, a nawet drobny akcent kolorystyczny na boku urządzenia (który to akcent w oryginalnym Fenixie chroni czujniki, a Vibe 8 w tym miejscu nic nie ma) to typowa zrzynka z Fenixa 8 47 mm. Na pierwszy rzut oka, dla niewprawionego obserwatora naprawdę można je pomylić. Na co potrzeć, żeby je odróżnić? Nie zgadza się liczba przycisków (Fenix 8 ma 5 przycisków – 3 po lewej i 2 po prawej stronie koperty — Zeblaze Vibe 8 ma ich tylko dwa) no i nie do końca zgadza się typ ekranu i zastosowana kolorystyka detali.


Dwa bliźniaki


Osłona czujników — przynajmniej w Fenixie.

W Vibe 8 znajdziemy dotykowy ekran AMOLED o jasności do 1000 nitów i średnicy 1,43 cala, ukryty za — uwaga — szkłem szafirowym! Pierwszy raz spotykam się z zegarkiem sportowym w tak niskim budżecie z szafirowym szkłem. Aż nie chce mi się w to zapewnienie wierzyć, chętnie spróbowałbym go przejechać czymś twardszym, no ale zegarek jest mi jedynie pożyczony na kilka dni (dzięki Natalka i Piotr!) więc aż tak brutalnie potraktować go nie mogę. Przez kilka dni używania jednak nie została na szybie żadna rysa, więc powiedzmy, że im wierzę.


Ekran ma żywe kolory i częste odświeżanie.

Producent zapewnia także spełnianie przez zegarek norm MIL-STD 810H, w tym wodoszczelność do 5 ATM, zwiększoną odporność na wstrząsy oraz działanie ekstremalnych temperatur. Zegarek posiada w zestawie pasek z montażem QuickRelease o szerokości 22 mm, można go więc bez problemu podmienić. W mojej ocenie sam pasek wykonany jest w porządku, ale z nietypowego rodzaju gumy, który ciągnie za włosy na nadgarstku przy zapinaniu/odpinaniu.


Czujnik tętna/saturacji, styki ładowania na spodzie koperty i zapięcie QuickRelease na pasku.

Do zegarka dostaniemy także kabel do jego ładowania, przypinany do tyłu koperty na magnes. Magnes jest silny, ale niestety styki i koperta wykończona jest tak, że kabel może „ślizgać się” po kopercie, zamiast ustawić się na stykach, co spowoduje przerwę w ładowaniu. Podczas ładowania zegarek trzeba położyć na stabilnej powierzchni i najlepiej go nie ruszać, żeby nie przerwać ładowania. Kabel od strony ładowarki zakończony złączem USB-A. Na jednym ładowaniu zegarek może działać nawet do 60 dni, ale jedynie przy używaniu w trybie oszczędzania energii. W trybie standardowego smartwatcha jest to wartość o połowę niższa, żeby przy pełnym obciążeniu dać nam do 18 dni używania, co jest naprawdę przyzwoitym wynikiem.


Kabel do ładowania Vibe 8 – wymaga poprawy.

Zegarek ten ma też jedną funkcję, której często w zegarku poszukujemy, ale nieczęsto znajdziemy ją w tej półce cenowej. Na wyróżnienie zasługuje latarka LED, której próżno szukać w produktach Suunto, Corosa, Polara. Dowodzi to też, ze jej zawarcie w zegarku nie jest tematem science-fiction, a rzeczą, która jest stosunkowo łatwa do zrobienia, nawet w chińskim zegarku za grosze. Niestety nie posiada ona regulacji mocy świecenia i świeci wyłącznie w białym kolorze, którego i tak używa się najwięcej.


Porównanie światła latarek — po lewej Vibe 8, po prawej Fenix 8. Światło Vibe 8 jest odrobinę chłodniejsze, ale moc świecenia jest zbliżona.

Drugą istotną rzeczą jest wbudowany głośnik i mikrofon. Dzięki tym elementom możemy na zegarek przekazywać połączenia głosowe czy też używać asystenta telefonu bez jego wyciągania z kieszeni. Masz pytanie, na które potrzebujesz szybkiej odpowiedzi? Zadaj je zegarkowi, a np. Gemini odszuka interesujące Cię zagadnienie i odpowie na pytanie. Jest to zrobione nawet lepiej niż w Garminie, bo z poziomu zegarka możemy odpowiedź AI przerwać, i zadać kolejne nurtujące nas pytanie w trybie nawiązania do poprzedniej wypowiedzi. Wow, tak to powinno działać wszędzie.


Po naciśnięciu „kuli głosowej”, możesz kontynuować konwersację i przerwać monolog asystenta

Smartwatch na co dzień
W tym aspekcie nie mam mu nic do zarzucenia. Zegarek mierzy podstawowe dane jak sen, liczbę kroków, puls w ciągu dnia, saturację spalone kalorie, a nawet oferuje pomiar ciśnienia (ale tutaj zbytnio bym mu nie ufał). Co do samej jakości to bywa z tym różnie — potrafią zdarzyć się niespodziewane wzrosty tętna, czy snu zarejestrować połowę, jeśli w środku nocy udamy się na szybką wizytę w toalecie. Może też wyświetlać powiadomienia z telefonu, chociaż działanie tej funkcji wymaga dopracowania. Zegarek bowiem po otrzymaniu powiadomienia na telefon, tworzy jego kopię na zegarku, której później żyje swoim własnym życiem, a informacji o odczytaniu powiadomienia czy jego usunięciu nie przekazuje na telefon. W efekcie czego przez każde powiadomienie musimy się przekopać dwa razy, na telefonie i na zegarku. Dodatkowo jeśli np. jedna osoba napisze do nas trzy wiadomości, to na zegarku mamy 3 powiadomienia — nie grupują się one w jedno powiadomienie. Na szczęście jest opcja automatycznego usunięcia wszystkich powiadomień hurtem, bo po całym dniu używania telefonu i wymieniania przez niego wiadomości, na zegarku potrafi zgromadzić się dosłownie setka powiadomień. Które już nas tak naprawdę nie interesują, bo obsłużyliśmy je przez telefon. Żeby zmienić wygląd zegarka, możemy też pobrać na niego jedną z dziesiątek tarcz, lub stworzyć własną tarczę na podstawie zdjęcia. Samo sterowanie też bywa nieintuicyjne, ale to zapewne kwestia przyzwyczajenia i ustawienia zegarka pod siebie.


3 wiadomości od tej samej osoby? 3 oddzielne powiadomienia do przeklikania, nie tylko na zegarku, ale później także na telefonie.

Funkcje sportowe

No i tutaj największy zawód. Ten zegarek się do sportu NIE NADAJE. Nie posiada wbudowanego GPS, więc o dokładnych danych dotyczących prędkości i dystansu możemy zapomnieć. Ma całą masę trybów sportowych, ale rejestrują one jedynie czas, tętno, spalone kalorie, pokonane kroki (jeśli sport polega na robieniu kroków) i na podstawie ilości zrobionych kroków szacuje pokonany dystans. I nic ponadto. Co jest ciekawe, bo sama aplikacja, do której łączymy zegarek (FitCloudPro) ma możliwość włączenia rejestracji sportu ze swojego poziomu i umożliwia pomiar dystansu i prędkości z GPS, i aż prosiłoby się, żeby zegarek po podłączeniu z telefonem pobierał z GPS dane, ale niestety tak to nie działa — można jednocześnie włączyć aktywność na zegarku i aplikacji, a w efekcie po ich zapisaniu będziemy mieli dwa, niezależne zapisy tej samej aktywności. Szkoda, bo z podłączeniem do GPS można by go od biedy nazwać zegarkiem do sportu, ale brak funkcji czerpania danych o lokalizacji z GPS skreśla go z tej listy. Drugim dużym minusem jest brak możliwości podłączenia dodatkowych czujników jak np. pas HR. Wbudowany czujnik optyczny jest wystarczający do pomiaru tętna średniego w ciągu dnia, ale przy aktywnościach pokazuje, co chce. Aplikacja FitCloudPro też nie jest zbyt dobrze przystosowana do podglądania swoich statystyk treningowych. Możemy podejrzeć swoje ostatnie sesje, ale już np. szybkie zerknięcie w sumaryczny dystans pokonany w biegu przez ostatni miesiąc wymaga liczenia wszystkiego ręcznie.


Podsumowanie aktywności na aplikacji. Niech tempo was nie zmyli — zegarek próbuje obliczać je z ruchów ręki, ale pomiar ten nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Małe kłamstwa

Vibe 8 jest też mistrzem w robieniu świetnego pierwszego wrażenia, ale im więcej czasu z nim spędzimy, tym więcej rzeczy zacznie nas kłuć w oczy. Zacznijmy może od ilości funkcji. Po pierwszym odpaleniu menu zobaczymy cały ekran wypełniony bąbelkami (a jakże, pomysł podpierdzielony od Apple Watcha), z których każdy bąbelek ma symbolizować inną funkcję. Myślisz sobie „ile tego jest!”. Ale jak zaczniesz się przyglądać, to zdasz sobie sprawę, ze ta sama funkcja powtarza się 2-3 razy w tym menu. Kojarzycie kartridże „999999in1″ na Famicoma, kupowane na bazarze? Wracacie do domu z wypiekami na policzkach, że będzie tyle grania, a później się okazuje, że kupiłeś tak naprawdę jedną, tę samą grę, tylko bohater ma do wyboru różne kolory ubrania. Dokładnie tak samo się czułem, jak to zobaczyłem w menu Vibe 8. Trochę więcej uśmiechu wzbudziło tłumaczenie aplikacji i zegarka. Z jednej strony super, że w ogóle są one po polsku, ale Google Translate płakał, jak tłumaczył. Tryby sportowe nazwane „marynata” (nie mam nawet pomysłu, co to może być), „wijący się” (curling) czy „ogrodzenie” (szermierka) poprawiają humor w każdy pochmurny dzień. W zegarku można włączyć też całodzienny pomiar tętna, saturacji czy ciśnienia, ale tak naprawdę nie jest to pomiar ciągły, a pojedynczy pomiar w interwale 10-minutowym. Poza funkcjami typu timer, stoper, odczyt aktualnej pogody czy sterowania muzyką próżno szukać w nim czegoś ciekawego.


Apple Watch Vibe 8 – akurat na tym ekranie nic się nie powtarza, ale przesuwając dostępne opcje odrobinę w bok, pojedyncze funkcje się dublują.

Podsumowanie

Zeblaze Vibe 8 to nie jest zegarek do sportu. Jest to opcja dla kogoś, kto jest na absolutnym limicie budżetowym, a potrzebuje w miarę wytrzymałego zegarka do wskazywania godziny, wyświetlania powiadomień z telefonu, przekazywania na niego połączeń głosowych i pilnowania podstawowych statystyk zdrowotnych jak tętno czy spalone kalorie. Jeśli dodatkowo chcemy mieć zegarek wyglądający drożej, niż kosztuje on w rzeczywistości i w nosie mamy własność intelektualną, to nie ma się nad czym zastanawiać. Za te pieniądze nic lepszego raczej nie znajdziemy. I mówię to z pełnym przekonaniem, jako człowiek mocno tym produktem zdegustowany.
No ale uparcie cały czas omijałem temat ceny. Ile przyjdzie nam zapłacić za ten cud techniki? Niecałe 200 złotych, a jak dobrze poszukamy, to nawet poniżej 150 zł. I ta cena w połączeniu z tym jak ten zegarek wygląda i jak ogólnie pracuje (nie natrafiłem w nim na żadne krytyczne błędy poza tłumaczeniami czy nachodzeniem na siebie tekstów w aplikacji) budzi pewnego rodzaju podziw i uznanie.
Za 200 zł u Garmina czy innej topowej konkurencji kupimy silikonowy pasek do zegarka. A tutaj za te same pieniądze dostajemy cały zegarek z latarką, AMOLEDem, przyzwoitym czasem działania na jednym ładowaniu, przekazywaniem połączeń i wyświetlaniem powiadomień. A jeśli trochę dołożymy, to możemy wybrać Zeblaze Stratos 4, który ma już wbudowany GPS, ale trochę odstaje wykonaniem (szkło nie jest szafirowe). I to chyba będzie coś, co jeszcze będę chciał sprawdzić w przyszłości — czy za 200 zł udało się im stworzyć zegarek nadający się do podstawowej rejestracji sportu. A jeśli tak? To tym bardziej będę zbierać szczękę z podłogi.

3 Comments

  1. K

    Chińska fabryka: ej, mogę spisać pracę domową?
    Tajwańska fabryka: mozesz, ale trochę pozmieniaj, żeby się nie skapnęli
    Chińska fabryka: * cyk, Zeblaze *

      • K

        Na szczęście zawsze jestem na sucharowym posterunku :*

Skomentuj Łukasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *